{ title: 'Dziennik Dla Wszystkich = Polish Everybody's Daily. (Buffalo, N.Y.) 1907-1957, November 06, 1939, Page 6, Image 6', download_links: [ { link: 'http://www.loc.gov/rss/ndnp/ndnp.xml', label: 'application/rss+xml', meta: 'News about NYS Historic Newspapers - RSS Feed', }, { link: '/lccn/sn83045091/1939-11-06/ed-1/seq-6/png/', label: 'image/png', meta: '', }, { link: '/lccn/sn83045091/1939-11-06/ed-1/seq-6.pdf', label: 'application/pdf', meta: '', }, { link: '/lccn/sn83045091/1939-11-06/ed-1/seq-6/ocr.xml', label: 'application/xml', meta: '', }, { link: '/lccn/sn83045091/1939-11-06/ed-1/seq-6/ocr.txt', label: 'text/plain', meta: '', }, ] }
Image provided by: Polish Genealogical Society of New York State
. 520m: 6 polozyla aspiryne na stoliku, i zamknela drawi od werandy i +- ulozyla sig na otomanie z ksig- % + » a + + + + i t U U 1 t 1 t U U + t $ 1 1 1 » 1 t i u u + - t u t t + P + Of & t U U 0 # € t i # 1 t U U # « \ .< - pomyslala o megu... wozeémialg.sig Wanda. - A pan «l Dziennik Dla Wszystkich - Poniedzi TILLIE THE TOlLER ___ ___ --= -- \~ Wzbroniona Milos (Clag dalszy) Moissi Kohen zrobit tro- che niewyragna mine. No, tak, owszem, znalaz} kilku powaz- nych preedsigbiorecow, ktorzy zainteresowali sig ogromnie je- go kombinacjg, ale chwilowo nile maja plynne) gotowki. A -chotby ze 40 tyslecy ztotych trzebaby wykombinowaé na po- czgtek koniecznie, ingczej spra wa nie ruszy z martwego punk- tu. - Zatem pan niema pie- niedzy. - Radosé Mariol zgas- ta odrazu. ' - Eto mow!, ze niema pleniedzy. Sq! Tylko trzeba je z banku, gdzie lezq bezproduktywnie i je w te cudowng filmotworezg kom- binacje. Tego wlasnie oczekuje od pani, to lezy prredewszyst- kiem w jej interesie! - Ode mnie? Alek ja nie - mam pieniedzy ani... - Wiem. Zato ma ich p. . Dutlewski! , - Wiec co z tego? Czy [pan mysli, ge,... - Z zasady nie mysle, kiedy wiem napewno! - Nie~- spiloszony tem, zie Mariola gnie wnie Sciagngela brwi, pochylit sile ku nie}, poufale ujat ja za ramilona i rzek} z usmiechem pelnym wyrozumia- fogci: - Drogie dziecko, poco ten falszywy wstyd> Czy fyje- my za czasow Savonaroli (jak- bym ja zagrat to role!), czy tes ~ w dwustem stuleciu? Przecie& nawet wrobelki na drzewkach ' Ewlerezq... ze tego- roceng przyjaciolkq naszego kro < la prasy jest pani! Mariole zaskoczylo to tak ze nie wiedziala, jak zareago- wat; czy dumng z plotki, ezy trzasnad goscia w pape, o- swobodziwszy wprzdd reke z je go przezornego uscisku. Po krot kim namySle wybrata pierwszg alternatywe. Napuszyla sie, o- dela usta. - Moje zycle prywatne 'nie powinno interesowadé niko» go! -- wycedzita lodowato w na dzieji, ze (16d konserywuje) te slowa umocnig Kohena oraz in- nych plotkarzy w przekonaniu, 1g ona Jest przyjaciolka Dutle- wakiego. I ositagnela ten cel. Po mnala to natychmiast. Sypigc komplementami jak z rekawa, Moissi Kohen zaczat ja pouczac w Jaki sposob powinna zrefero- wat Dutlewskiemu te sprawe, aby wyptacit natychmiast owe miesbedne na poczatek 40 tysie- ey zlotych, poczem reszte po- kombinuje sig jako§. (Wszelkle kombinacle czasownika \kom- binowat\ sprawialy widoczng rozkosz temu typowemu kombi- natorowi). Nurt mysli Mariol skie- rowal sle ku osoble \krola pra- Serce (Ciag dalszy) - Bardzo stabo... A pan stwo, pewnie gwietnie graja?... Po obiedzie Wanda pode- zla do pani 1 popro- sita ja 0 aspiryne. Zaczeto sig rozchodzi¢. - CzeSsé towarzystwa przeszla do saloniku, gdzie tez zaraz rozsta wiono stoliki do kart. Wanda udala sig do poko ju pani Sielskiej po aspiryne. Tam, wyjrzawszy przez okno, zauwazyla Henryka, Oprowa- dzal corke mecenasa po ogro- dzie i rozmawial z nia uprzej- mie. Poszla do swego pokoju, zka w reku. Przymknela oczy 1 - Gdyby§ ty wiedzial, co twoja zona tu przefywa, czy byt by§s zadowolony? Wkrotce uslyszala kroki, poczem lekkie pukanie do drzwi Wszed? Henryk i przykleknat przy otomanie, - Pan tutaj? MySlatam, ze pan Jest w ogrodzie. - Wole byl u pani... - A jesli kto§ prayjdzie? ~- Ztodzieje maja szcze- Scie, a ja jestem ztodzicjem mi- Przy tych stowach pocalo wal ja w reke... - Prosze usigsé na fote- lu - szepnela pani Wanda. - Dlaczego? - spytal biagalnie. - Wole pana widzle¢ w oddali - odparta ze smiechem. - Pani jest kokietkg - odezwal sig. - Moke, - odparta, po- prawlajae wlosy. - Taka jus jestem, jaka jestem. - Pozwol sig pocatowaé, - szepnal, nachylajac sig. - Przyrzekam, &e bede grzeczny. - Nie pozwolg,.na to trze ba zastuzyc... . - Jaka pani niedobra - mowlt, tulge jej rgezke do swe- go policzka, - Gdzle sq wszysey? - spytala Wanda. - Graja w bridge'a. By- iem tam, chciano mnie zatrzy- mat, ale powiedziatem, ge mam wasny telefon. - Ten telefon, to jal - w | - odpowledziat, wstajiac Hen- sy\. Obiecata mu prey pozegna itu, ze zatelefonuje do niego ko lot dwunastej i powle mu, czy bedzie mogta dzisia) | zwiedzi¢ jego muzeum(?), czy kiedy§ po zZniej. Nie telefonowala dotych- czas, nie rormawlala nawet z Wandg nat temat teJ eskapady a przecieZz bez niej nie pojdzie. - Przepraszam, - nagle powstrzymala rwacy potok wy- mowy, plyngacy z ust Moissi Ko- hena, - musze wtrgci¢ jedno pytanie. Czy bez finansowej po mocy Dutlewskiego nie mogiby pan przeystapi¢ do nakrecania swojego filmu? Pod 2adnym wa runkiem>? - Niestety, nie. Kombt- nowalem juz rozmaicie, lecz... - spojrzal badawczo na Mario le. - A dlaczego zadata mi pa- ni to pytanie? Odparta wymijajaco, ze nie wie, czy \Je} przyjaciel\ po sitada w tej chwili tyle plynnej gotowki. R - Ma napewno! Nawet grubo wiece}. I wiem, w ktorym banku! . W tym momencie przer- walo konferencie przybycle - dwoch os6b, na)mnie} tu pogg- danych. Jedng z nich byt Am- broky Rozek, a drugg komornik. Mariola wyprosita wiec copre- swojego goscia, przyrzek}- Szy mu na jutro spotkanie w ka wiarni i odpowledg Dutlewskie- go. (- Czy ja wogole bede mia- ta odwage prosi¢ go o tak ol- brzymiq pogyczke?), - poczem zaczela uspokaja¢ paniqg Marte blisks omdlenia na widok ko- mornika,. - Boze, Boze, jak na sa- mg zlo§¢ niema nikogo z meg- czyzn, - zawodzita Marta, - Tylko my dwic slabe kobleby. \Fraucymer\ powlekszy- ta nicbawem Wanda; wpadia tu zdyszana, bowiem dowiledzia ta sig juz od dozorcy o przyby- clu komornika. Ambrozy Rozek czestowal go wlagnie cygarem i bawit roemowg, (z takim za- wsze lepie) yt w preyjaini), dowcipkujac na temat nicobec- nosci wszystkich domownikow plci meskie}. Byla to nieJako u- prawa gruntu pod zasiew An- tryg obmysglanych dzisia) o go- dzinie 5-ej nad ranem. ._ - Pan Radio jeszcze nie praybyt? - rozpoczal \stew\ -- nlewinnem pytaniem i zJadli= wym usmiechem. - Wysypia sig pewnie po nocne} birbantce 1... ' - Moj narzeczony zaraz tu przeyjdzie, -_- wtracila Wan- da, patrzge na Rozka takim wzrokiem, jakim patrzy kazdy niewyplacalny lokator na swo- jego kamienicznika w dniu eks- misji. - Pozostal u dozorey, by mi... O, jug puka do drewi Ide Stef, ide... men nie wie, czem jest dzisiaj) dla mnie? Wtem jakis szelest rozlegt sig w korytarzu. Kto§ otwieral drewi sqsiedniego pokoju. Byla to pani Praska, szukajaca swo- jej portmonetki. Po chwili wy= szla znow i zamknela - Skonezyli bridge'a - westchnela Wanda. - Niech patn juz wyjdzie. - Jeszeze chwileezke, - szepngt blagalnie. - Ach ta p& ni Praska... ze tez ona tu mie szka ... - A cozby sig stato, gdy- by tu nie mieszkatar - zapy» tala Wanda. - Och, ty wiesz co by sig stato... Przyszedibym do ciebie wieczorem. Wanda spowazniala. - A czy pan jest pewny, ze ja pozwolilabym? - Przypuszczam, - Wiee myli sig pan, - odrzekla Wanda, patrzgc mu prosto w oczy. - Hm... - Zazdroszeze twemu mesowi... Ma wierng zone! - Takg kokietke? - spy tala, przechylajgc z ugmiechem glowe. - Taka wierng kokietke ryk. Przy podwieczorku pani Sielska zapytala przez stot Wan de: - Jakze pani glowa?»r - Pomogla aspiryna? - Bardzo pani dzigkuje, pomogla. - odpowiedziala Wan da. Nalala sobie smietanki do herbaty poczem przelot ne spojrzenie na Henryka. Zau- waryla, 2e zagryzt wasa... Cheiato sig jej parskngé Smiechem, ale, oczywiscie, po- wstrzymala sig... _ Stary Amant Nazajutrz byla piekna po goda. Panie ulokowaly sie na tarasie w pyjamach i kostJu- mach kapielowych. Henryk Kecki byt w swo- im sywiole. Zalecat sig do kaz- de}, prawit komplimenty... Pa ni Praska zarzucita jedwabny szal na swoj dekoltowany kost- jum i bardzo ostentacyjnie ko- kiectowala Hentyka, z czego zno Cofnela sig do przedpo- koju, azeby , wpuScit Stefana, ktorego spotkala niemal przed domem. Po chwili jJakie§ klucze! Nikt na to nie zwrocit uwagi oczywifcie, a ten drobny szczegotl mial pozniej padki. Gdy Wanda powrdcita do jadaini, komornik zabierat sie z kole! do opieczetowania scien- nego zegara. . - Szkoda panskie) faty- &i, pieniqdze sq! - Ie? Ze dwadziescia zlociszow, co? - Roek wzru- szyt ramionami lekcewazaco, a- le swojg drogq nie odrywat o- czu od torebki, ktorg Wanda o- stentacyjnie wymachiwala. I z Jakg ming! - Na lito§é nabic- raliscie mnie dawniej, dzis juz dostane wszystko, albo fora ze dwora! Do barakow miejskich! A graty... - Wanda postata mu jeszcze je dno lokatorskie spojrzenie, po- deszla do komornika i zapytala lle wynosi cala Wyli- cay} je}, ze 476 zlotych 88 gro- szy z jego dotychczasowemi ko- setami. - Czy moze mi pan wy, da¢ dwadzlescia trzy zlote? - He? Jakto! - wrzas- nat Rozek, - Jakto Dia czego? - Dlatego! - wzagardli- wym ruchem rzucita na stot no wiutenki banknot . pieoset zto- towy. « Ostupieli wszyscy, a jus chyba najbardziej kamienicz- nik. W rozdygotane lapy poch- wycit banknot, obejrzat go na wszystkie strony i pod swiatlo, az wkoncu zlofy} go rowniutko na pot i wyjat z kieszeni swo} niechlujny portfel. - O, za pozwoleniem! - Komornik capnat mu banknot z przed nosa chwytem, jakiego nie powstydzitby sig saden pre- stydygitator: (nabralo sig wpra moje! Ja przeciwko panu mam takze prawomocny wyroczek na trzysta zlotych z ogonkiem. Tak tak, panie dziu; malarzom pan nie zaptacit, Zaraz poszukam te paplery. - Ale nie tutaj! - ga- grzmial glos Stefana, wskazu- lac im drawl. Gdy wyszlt do - by¢... Leez poco uprzedzac wy | - Tylko bez wrzaskow! ! atek, 6-go Listopa’di, 1939 By Westover - -_\ TILLIE, WE OUGHT To BUY SOME Books AND IMPROVE our Minos WHY, BUBBLE S, I HAVEN'T An¥ MONEY To SPEND on BOOKs . ‘.\“»(W““\ A RADIO PATROL OH, THERE'S THAT ALLEN AMES we MET AT THE PANCE ”f g so IT ll Sr , S WHAT'S HE DOING IN T WANT A aoomsom‘mme , THIs Town ? \ ~ OF INTELLECTOAL YOU KNow I KIND OF A WRITER ._ OH,I THINK HE SOME LOOK, HE'S BUYING A C AUE By E. Sullivan and C Schnig \nie chyc!\ moja pani. Albo ; YES, HE KID mouy Day... UNWTTNGLY, PINKY s REVEALED MOLY's IDENTITY WAS LOOKIN' FOR HER.... SHE'S : KNOW WHO SHE is? sHE'5 THAT RED-HEADED SERGEANT'S DAME. SHES DYNAMITE . WELL HAVE to L HELP , PAT. SIGN of FELIX THE CAT C SsToP LOAFING!H TE NBANTS 057 AND waATER GET wy, panie dziu, nabralo) - To ! HELLO, CASPER, AND 4000B8YE! ME AND: MOLLY ArE So HAPPY ¢. TO BE TOLETHER ALAIN \THAT WH 4&5... ho fay SEC % MOON, a~- < Syndicate, Inc., 'VE DECIDED To AWAY Oon our OND HONEY» World rights reserved. TRUE LOVE NEVER Runs SMOOTH, TOoOTS, AND IF \That's THE CASE,/ THEN AL SkIDDER AND MOLLY MUST BE PerFrecti MATED: FOR THEYVE sur Lone THroukkh PLEenty ~ -_ OF 8s. +3 gC TIM TILER'S LUCK ALLS WELL THAT ENDS WELL, CAspER, ANnp Lov HELLO «.- somgones TooTs! READ _ THIS! MY BiG {, MOMENT Has come: sp,, OPPORTUNITY przedpokoju, zwrocit sig do Wandy. - Skad te pienigqdze. Meerman skazuje Dr mme: Hrt wu maior by} bardzo niezadowo (Clag dalszy nastgpi) lony. Nagle wszedt lokaj i oznaj- mil, ze pana Keckiego proszq do telefonu. Henryk wyszedt szybko. Powrdcit po dzlesigciu mi nutach i towarzystwu ze spokojng ming: - Bedg musial jeszcze dzislaj pozegnat panstwo. .. -- Co sig stalo? Dlacze- go? - rozlegly sie pytania ze wszystkich stron. . - Otrzymatem w tej chwi l waing wiadomost, Bede mu- slat przed wieczorem wyjechat do Krakowa. Pani Praska wyrazaia flo &no swe ubolewanie z powodu wyjazdu Henryka, rowniez Ce- sia bardzo Wanda pomyslata sobie w duchu... \Je dnak szkoda... To przecies bar dzo mily chlopiec. ..\ Glosno zas zapytala: - O ktore] zatem opuseci pan Goluszew? - Pociag mam o godzinie dzlewigte) minut *Aizlesiec, za- tem bede musiat stad 0 siddmej, ., Dalszq rozmowe przerwat turkot bryezki. Po chwili na ta- ras mlody hrabia Tar- lowski i powital zebranych. - Co za mila wizyta, - odezwala sig pani Praska, - Czy zostanie pan diugo u nas? - Przybylem wlasciwie z ojcem .- odpowledzial Wucio - ale podczas gdy ja jechatem, on wolat przej§é sie. - Jakto? - pytano ze- wszad -- pieszo do Goluszewa? Tle& to kilometrow od siedziby pana hrabiego? ITS Smanas mis StreA IS NOT SHOWH OM MY must eet Across Ir 23h e\ =t he -\ weet Gop 1919, King Features Synhare, MAP: HOWEVER, we Rel: L - Od naszego palacu do MANDRAKE THE maAGIC LM ThE DEN or BESA,THE SORCERER. M\ | JUST OLD BONES, LOTHAR, & R BESA's MAKING SURE Ro A\ | oNe coinG To wanoEr IN HERE OUT OF 1oLE , y-. - curiosity. I A SPRING. WaTcH Your step, THE BOARDS ARE RICKETY. Amm--1 SMELL SOMETHING, KEROSENE! THE WALLS ARE ASOAKED' MEZ HEREZ IT'S THE LAST FOOLS! THEY DARED FOLLOW é QJ Thine THEY'LL Ever Do? § ramkcy C Copy 1939, King Pesturms Erndiene, Inc, World tisha reserved. By Bud Fisher YES, SPIVIS! - you wisH To CONVERSE witk JEFF? HoLD THE wire! CHEERIO, SPivis! WHATS on your, MIND? - --- SyRE I CAN SPELL 'T! It's SPELLED H-1-P-P-0--s@&- H-I-P-P-0: ITs MMM SUST A SECOND Now- I AINT quire surE oF THE NEXT LETTER THE woRD iS SPELLED M-1-P-P-o RO-T-A-M-4-3! You'Re GoorY! wHoO EVER HEARD OF SPELLING OcRITE “me THAT? Goluszewa jest przeszlo czatery kilometry - odrzekt Wucio. - Ale moj ojciec mimo swego po- desztego wieku, chetnie odbywa dla zdrowla diugsze spacery. Niewatpliwle niezadtugo juz tu« ta) bedzie. - THe lat ma ojciec pana, hrabio? - spytata Wanda. - Skonezy} jug siedmadzie sigt, ale jest weigt bardzo rzeg- ki... Uprzedzam panig, fe w stosunku do pieknych kobiet - jest jeszcze nawet bardzo a bar | dzo mlody... Hrabia Tarlowski smiat sig przy tych slowach. Roze- $mialo sie tez cate towarzystwo. iGiag dalszy nastani) \ & THE PHANTOM MrsTERtOUS GOLDEN I WANT TO Buy THAT GOLD PIN YOU SHOWED & eHanTom [~ ME- TRACES THE » oo Proven Senta ho Wk) Ages mina WHERE DID I'M NOT SELLING IT I YOU GET THAT PIN? CAME HERE 'To BUY ANOTHER LIKE I'T >=IF YOU HAVE ANY, I THINK I FOUNO it INSIDE A FISH . NO--A BIRD DROPPED it AND I CAUGHT IT, I\M NOT WASTING ANY Time WITH YOU AND I* BUviING® you're aivinea! HAND OVE) OH I SEE M NOT YOUR PoINTZ N R THAT aski Sausage riflsfie Grill zwyf 2.ch Grach,. Czar Rekordy W Lidze A. Grach. , ima drusyns sbitna whales zqrgamzowwg ‘O‘Czarczynskgcsziggmvmg H {ej £113)ch London pcébg; Pfiefiordy gig; fixalxzjaam i-1089 pobMJaJ2 wt 1003153“ Rosifiskifiigez, blfiiiak. Matt. Sciu ed wally t mav d on § $1111] pBurek 2 p ta Nil Pi‘uénitm'e zdobyH TY p1. ide Gril, sto SuanFrgccllelko Grill pig cld} usage araynski | Sa vita kresfarzy Pasco St Ar Bech grach. Casey? gage Tm y nit zdphjl goo ate 1 1 { gry powyZC , idjlrllfllni’dndomnérdfl%éefi x | 2 3° SSkKrymer 204 1 Kol Rezultaty I “A“‘K‘TF‘F‘ 5/1“ qof (Wyer 1s \3 159 173 Wycha'ld W o iin inl 204 Baker || qo 15) 179 Rugnnl 16 185 205 E7155“ T ms on Ragem mit 865 911 Runnrmzlfxo SUI} GMLL (yen c ygre Pua mT Ms Mang it 174 235 Mam t oif} 235 Mann E int 186 Miller jn #12 119 Klein Razem IXJJIHZ 1014 “In?“ mung: R MOTO , 0) (Wyer: ond 04 2s Dorestk Ambrosink 224 20 Pika f 212) 20 2:11:33? 2140183 1:01 Punch Srezupider 204 206 247 gist.“ Hidimki 189 259 203 Gor Razem - 983 1034 1087 | Razer __ Sportowcy Glosu John J. McNamar Sportowey, kto spedzaig sgereg mily publiczych parkach basebellowych lub ir tach napewno - odd glos za John J. Mc] mokratycznym kam radnego na cale m Pan McNama cem Vince MgNixrg; o sedziego rozn fowech w Buffalo kiem sportu amato McNamara stwierds die wybranym W wyborach starqc wszelkiemi siHtami p amatorski na wYy2 Tom - Merce municypalne} czynnic poplera _ke McNamara, gdy3 | jego poéredmctyvg miejskie) mlodzicz driewad - szerszeg sportu amatorskie labawa Paraf tukasza Dozn@ Poparcia Na dochéd kasza wi parafjalne] brzymia doznal szczerego | mnie] 2,500 osob Przy Razidym stol rnaczone byly | ktore zadowolnif Urzadzenie sic komitet Pola reystw, na czele Banascak. Spraw wy zdane bedzic whkrotce. STARODAV 01d Fashi STEmIEs- allecej wl PIWO i ALE- na Kwar